74 851-56-53

Najnowsze Zdjęcia

Prowadzący

Tomasz Dajewski

Mim, reżyser ruchu scenicznego, wykładowca w Policealnym Studium Aktorskim MMIDROM we Wrocławiu, warsztaty z zakresu ruchu scenicznego

Juliusz Chrząstowski

Twórca projektów edukacyjnych, aktor Teatru Starego w Krakowie, warsztaty z zakresu aktorstwa

MY GRAMY - TY GŁOSUJESZ

"Hazard" -Gabriela Bobowska

"Chcecie przeżyć fascynującą przygodę?
Przenieść się tam, gdzie wszystko może się zdarzyć?
Przyłączcie się zatem do gry, w której śmierć traci kontrolę nad życiem!
Zobaczcie na własne oczy, zaskakujące zwroty akcji: fantastyczne i te bardzo ludzkie.
Otwórzcie drzwi do świata "Hazardu"!"

SCENA I

 

[Na scenie panuje ciemność, oświetlony jest tylko stolik, na którym leży: zepsuty zegar, stare księgi, czaszka, kałamarz z piórem i duże kości do gry. Z mroku, wolnym krokiem wyłania się Śmierć w czarnej pelerynie. Początkowo wydaje się być bardzo poważny i groźny [jest mężczyzną], do momentu, gdy podchodzi do stolika. Tam bierze do ręki dwie ksiązki i bawi się nimi jak kukiełkami, następnie podnosi czaszkę na wysokość swojej twarzy i zaczyna robić śmieszne miny. Odkłada czerep i żongluje kośćmi do gry. W pewnym wypadają mu one z rąk i spadają za scenę. Śmierć wpada w popłoch, przez nieuwagę potrąca stolik, zrzuca z niego kilka rzeczy, po czym sam się wywraca. Szybko wstaje i szuka kostek, ale nie może ich znaleźć, więc wybiega ze sceny.]

SCENA II

[Pokój Idy, dziewczyna nieudolnie ubiera się w kimono. Dzwoni telefon, Ida odbiera go, nie przestając ubierać się w strój.]

IDA: Michał? Mówiłam ci, że dzisiaj nie możemy się spotkać. Idę na lekcje tradycyjnej japońskiej ceremonii parzenia herbaty.
Wiesz, że to jest dla mnie bardzo ważne.
Jutro też nie mogę, bo mam norweski.
To język przyszłości. Jak możesz twierdzić, ze jest całkowicie bezużyteczny?!
Michale, w dzisiejszych czasach znajomość angielskiego to standard. Najlepiej być w stanie porozumiewać się jakimś nietypowym językiem, choćby nawet szwedzkim, albo arabskim.

Chiński też jest ostatnio bardzo pożądany przez potencjalnych pracodawców. Takie umiejętności zwiększają szanse na rynku pracy.

Przepraszam cię, ale muszę kończyć.

Jest już dziesiąta dziewięć, za trzynaście minut mam autobus do ogrodu cha-shitsu.

Zobaczymy się w piątek, tym razem nie przełożę spotkania! Pa!

[Wchodzi Jowita z kartką w ręce. Ida jej nie zauważa, zajęta ubieraniem kimona.]

JOWITA: Ekhem…, czy waćpanna raczy spojrzeć?

[Ida jest zaskoczona..]

 

IDA: Zawsze musisz wchodzić do mnie do pokoju bez żadnego ostrzeżenia?

[Ida patrzy na kartkę.]


Co tam masz?

JOWITA: Dobrze, następnym razem przyślę gońca z zapowiedzią.
Torba kazała przekazać ci twoją kartkówkę, to ci ją przyniosłam.

 

[Ida wyrywa Jowicie kartkę, przeraża się tym co na niej widzi.]

JOWITA: Oj, chyba masz piąteczkę, skoro tak zaniemówiłaś…

[Ida wpada w furię.]

IDA: Jedynka!? Jedynka z niemieckiego! To niemożliwe… Fakt, nie miałam ostatnio kiedy się uczyć, ale…muszę znać ten język! Muszę się bardziej przyłożyć!
13% Europejczyków porozumiewa się tym językiem! Co, jeśli będę chciała wyjechać kiedyś do Niemiec, Austrii, Szwajcarii, gdziekolwiek? JAK JA SIĘ BĘDĘ KOMUNIKOWAĆ?

JOWITA: Nie zginiesz, przecież znasz angielski.

IDA: ANGIELSKI TO STANDARD!

JOWITA: To tym bardziej się dogadasz.

IDA: Nie można jednak na tym poprzestać. Trzeba się cały czas rozwijać, przeć do przodu! Nauka nowych języków poszerza horyzonty. Każde nauczone słowo tworzy w mózgu nowe połączenia nerwowe. Poza tym wszyscy wybitni ludzie porozumiewali się w tym języku. Choćby Friedrich Nietzche, Erich Fromm, Schopenhauer, Kant! Muszę się koniecznie nauczyć niemieckiego.

JOWITA: Nie wystarczą ci już cztery języki? Jest jeszcze wiele innych, myślę, ciekawszych zajęć niż wkuwanie słówek…

IDA: Ty niczego nie rozumiesz. Ja kładę nacisk na samorozwój, to jest wyższa forma rozrywki. Poza tym nie poświęcam czasu wyłącznie na naukę języków. Zagłębiam się przecież w filozofię, mitologię różnych kultur, logikę, dużo podróżuję…

[Jowita śmieje się.]

JOWITA: haha…i te twoje japońskie herbatki… Połowa z tych zajęć jest kompletnie nie przydatna. Po co ty się tego uczysz?

IDA: Ah, śmiej się! Rozwijam się we wszystkich kierunkach, Zobaczymy kto za trzy lata wyląduje na kasie w supermarkecie zamiast na Harvardzie!

JOWITA: Usłysz siebie. Co ty mówisz? Zachowujesz się jak pracoholik.

IDA: Nie prawda, ja po prostu nie marnotrawię swojego czasu na głupstwa.

[Ida patrzy na zegarek.]

JOWITA: Twój chłopak też potrafi świetnie wykorzystywać czas…

IDA: Co masz na myśli? Z Michałem bardzo dobrze się rozumiemy…

JOWITA: Przecież on ugania się za innymi dziewczynami.

IDA: Jest nam dobrze, nie wolno być zazdrosnym.


SCENA III

[Przystanek autobusowy. Tłok. Między ludźmi stoi starsza kobieta w berecie, z laską i okularami. Obok niej całuje się para zakochanych. Staruszka jest zniesmaczona, czeka, aż przestaną, w końcu nie wytrzymuje.]

STARUSZKA: A precz mi bezwstydnicy! Tfu!

[Kobieta bije chłopaka laską. Para jest zdziwiona.]

Żeby tak przy ludziach się obściskiwać to wstyd i hańba. Co z tą Polską się porobiło, to ja nie wiem.

CHŁOPAK: Coś się pani nie podoba?

STARUSZKA: A nie podoba mi się. Nie podoba, bo tej dzisiejszej młodzieży, to się w dupach poprzewracało!

[Starsza pani nadal gani młodych, wbiega Ida. Dziewczyna próbuje się dostać do rozkładu jazdy. Mówi do jakiegoś przechodnia.]

IDA: Przepraszam, nie wie pan o której godzinie przyjeżdża pięćdziesiątka?

PRZECHODZIEŃ: Spóźniła się pani troszeczkę, chyba ostatni odjechał jakieś dziesięć minut temu.

IDA: Dziękuję bardzo…

[Zrezygnowana Ida siada na ławce, nieco oddalonej od przystanku i zapala papierosa. Po chwili podchodzi do niej Staruszka. Jak tylko odchodzi para zakochanych znów zaczyna się całować.]

STARUSZKA: Będziesz mi tu smolić pod nosem?

IDA: Przecież odeszłam od przystanku, a to pani teraz tu przyszła.

STARUSZKA: Powietrze jedno! Gaś to, bo policję wzywam.

IDA: Dobrze, już gaszę….

[Gasi papierosa.]

STARUSZKA: No! Żeś trochę mądrzejsza od tamtych.

[Wskazuje palcem na parę. Ida niechętnie patrzy w tamtą stronę zauważa, że całująca się para to Michał i Ewelina.]

Za moich czasów to nie było tylu bezwstydników…

[Staruszka odchodzi. Ida dzwoni do Michała. Odbiera chłopak, który się całował.]

IDA: Cześć Michałku, co teraz robisz?

MICHAŁ: Jestem u babci. Znowu muszę jej pomagać, opowiadałem ci, że ma sparaliżowaną prawą stronę ciała…

IDA: To ja zaraz podejdę tam do ciebie i ci pomogę. Co się będziesz sam tak męczył?

MICHAŁ: Ale nie trzeba! Poradzę sobie, zresztą masz daleko Kościuszkowska jest na końcu miasta…

IDA: Nie ma sprawy, w zasadzie, to ja już tam jestem. Pomyślałam, że zrobię ci niespodziankę.

MICHAŁ: Nie możesz wejść do domu!

IDA: Dlaczego??

MICHAŁ: Bo…babcia ma atak psychozy!

[Ida powoli zbliża się w stronę chłopaka.]


IDA: Nie mówiłeś mi nigdy, że twoja babcia ma schizofrenię.

MICHAŁ: Ojej, próbuje wyskoczyć przez okno! Muszę ją ratować!

[Michał zauważa Idę. Rozmowa przebiega już bez telefonów. Ida spogląda na dziewczynę, z którą chłopak wcześniej się całował.]

IDA: Bardzo młodo wygląda twoja babcia. To też jest też objaw choroby?

[Chwila ciszy, nikt nie odpowiada na pytanie Idy.]

Nie wiedziałam też wcześniej o twoich skłonnościach kazirodczych…

MICHAŁ: Przestań…

[Ida uderza Michała w twarz. Kłania z udawanym szacunkiem głowę „babci” i odchodzi.]

SCENA IV



[Pokój Idy. Dziewczyna chodzi w kółko po pokoju z kartką.]

[Ida do siebie.]


IDA: Arbeiten – pracować, arbeiten – pracować, arbeiten…
Erringen – osiągnąć, erringen – osiągnąć, erringen, erringen…
das Ziel – cel… To jest proste akurat…
der Erfolg – sukces… der Erfolg

[Chwila ciszy.]

die Leute – ludzie…lu…dzie…ludzie…

 

[Idzie łamie się głos.]


Liebesbeziehung - związ…związek…

[Ida rzuca z impetem kartkę. I zaczyna płakać.]

IDA: Jak on mógł mi to zrobić?! Ciekawe ile razy mnie tak okłamywał…Babcia z paraliżem prawej strony… ATAK PSYCHOZY! To co się stało było atakiem psychozy! Przecież tak się nie robi! A może…może poświęcałam mu zbyt mało czasu? Mimo wszystko nie powinien się tak zachować! Ale…ja też nie jestem chyba bez winy… Ja jednak go nie okłamywałam.! Może zadzwonić do niego? Chyba zwariowałaś Ido! Nie, już nigdy z nim nie porozmawiam, za to co mi zrobił…

[Idzie znowu lecą do oczu łzy. Nagle słyszy huk – na podłogę spadają kości do gry.]

A to co?

[Ida zaciekawia się dźwiękiem, wreszcie zauważa kości do gry, próbuje dociec, skąd się tam wzięły.]

Drzwi do pokoju zamknięte… Może to Fortuna?
kici, kici, kici… eh, co za kot, nigdy nie przychodzi, kiedy go wołam.

[Ida bierze do ręki kości i je ogląda.]

SCENA V

 

[Przystanek, tłum ludzi. Staruszka z niesmakiem spogląda na człowieka w czarnych ubraniach i z glanami. Mówi do siebie.]

STARUSZKA: Co to za antychryst…?
Ja żem w życiu nie widziała takiego diabła…

[Przybiega zdyszana Ida, spogląda na zegarek. Jest zdenerwowana.]

IDA: Cholera! Jak to możliwe, że się znowu spóźniłam! Kolejne zajęcia! Taka strata!

STARUSZKA: A bo to czeba się tak śpieszyć?

[Ida patrzy znacząco na kobietę.]


IDA: Przynajmniej nie uprzykrzam tym ludziom życia…

 

STARUSZKA: No innym może nie, ale sobie uprzykrzasz…

IDA: Sobie też nie. Zresztą, nie pani sprawa. Wtrąca się pani we wszystko! Ludzie nie mogą zwyczajnie stać na przystanku, bo pani od razu zrzędzi!

STARUSZKA: Ot, mnie bedzie gówniara obelgami rzucać!

[Staruszka uderza Idę laską.]

IDA: Pani jest niezrównoważona!

STARUSZKA: Dwa razy przyłoże, to rozumu ci dodam!

[Staruszka dalej bije Idę laską. Dziewczyna próbuje się bronić. Następuje szamotanina, aż w końcu staruszka upada na ulicę. Dźwięk klaksonu, uderzenia. Staruszka zostaje potrącona przez samochód.]

IDA: O nie! Proszę pani!

[Wokół kobiety zbiera się tłum. Staruszka jeszcze żyje, ale odprawia coś na kształt „ceremoniału rycerskiej śmierci”. Mówi podniosłym głosem.]

STARUSZKA: Obyście dzieci nie błądziły już dużej. Kres mego życia nadszedł. Walczyła ja w słusznej sprawie – w obronie moralności.

[Starsza pani idzie jeszcze parę kroków dalej, przepychając łokciami tłum, kładzie na ziemi laskę, podnosi rękę z beretem do góry, po czym umiera.]

SCENA VI

[Pokój Idy, a w nim właścicielka i Jowita.]

JOWITA: Przecież to nie twoja wina, mogła cię nie bić laską…

IDA: Zabiłam kobietę.

 

JOWITA: Nie możesz brać odpowiedzialności, za wszystko co się dzieje…

IDA: Gdybym jej nie pchnęła na ulicę jeszcze by żyła.

JOWITA: Widocznie tak miało być.

IDA: Więc uważasz, że całkowicie nie mamy wpływu na to co się dzieje i wszystkim kieruje los?

JOWITA: Myślę, że nie zawsze, sterem, który trzymamy w ręku jesteśmy w stanie coś zdziałać.

IDA: Brednie! Mam więc zdać się na łaskę i niełaskę wody, która mnie niesie?

JOWITA: I tak jesteś od niej uzależniona, więc zaakceptuj to w końcu!

IDA: Chyba masz rację…

[Do pokoju wchodzi śmierć. Rozgląda się po pokoju, na podłodze zauważa kości do gry.]

IDA: Czy ty widzisz to samo co ja?

JOWITA: Tak…

IDA: Grzesiek?

ŚMIERĆ: Nie.

IDA: Kim ty do cholery jesteś? Jakim prawem włamujesz mi się do domu?

ŚEMIRĆ: Ah, nie cierpię tej roboty!

JOWITA: Nikt ci nie każe być włamywaczem.

ŚMIERĆ: Włamywaczem nie, ale kto chciałby być Śmiercią? Nie dość, że zabijam ludzi, to jeszcze wszyscy zwracają się do mnie w rodzaju żeńskim! I te kości!

IDA: To ty je tutaj wrzuciłeś?

ŚMIERĆ: Nie wrzuciłem ich, tylko mi spadły! I widzisz co się stało… Zmarła Sławomira Gołąbek, która miała zginąć dopiero za rok! Teraz chyba była kolej na…

[Śmierć wyjmuje z kieszeni listę.]

Na Idę Zbiegowską.
Zaraz…to chyba ty, prawda?

IDA: Ja!

[Śmierć zabiera kości z podłogi.]

ŚMIERĆ: No to ci się udało.

[Śmierć znika w dymie. Koniec.]